Kim jest Chustoświrka?
Chustoświrka - kto to taki? Na pewno są nimi doradczynie noszenia pracujące w CarryLove.pl! A zaczęło się niewinnie... Od jednej chusty, najpewniej zwykłego "pasiaka". Potem było tylko jedno słowo: „Przepadłam...”. Tak, tak właśnie mówią chustoświrki, kiedy z jednego chusty w ich stosie zrobiło się ich kilka, kilkanaście, a może jeszcze więcej. Chustoświrki to noszące mamy, które "wpadły" w chustowy nałóg. Nie zgadniecie ile można mieć chust!
Historia potrafi mieć różny początek. Czasami bywa tak, że już nosząc dziecko w brzuchu mama wie, że chce i będzie nosić w chuście. Już wtedy zaczyna się szukanie informacji, idealnych wzorów, obserwowanie innych mam – Mama chce być przygotowana, gdy dziecko przyjdzie na świat. Często w takich sytuacjach chusta czeka już w domu na swojego „noworodzia”.
Narodziny chustoświrki
Czasami jednak to sytuacja zmusza nas do poszukiwania rozwiązań, gdy nie potrafimy sobie poradzić. Często przyczyną, dzięki której mamy trafiają w progi chustoświata, jest nieodkładalny noworodek. Nagle okazuje się, że ten długi skrawek materiału działa cuda! Pomaga w kolkach, w lęku separacyjnym, w budowaniu bliskości i poczucia bezpieczeństwa, a przede wszystkim – Uwalnia ręce! Można wypić kawę w spokoju... i to ciepłą! Czas więc na swoją pierwszą chustę!
Tak właśnie zaczyna się ta piękna przygoda. Ile znacie mam, które na początku swojej drogi powiedziały „To będzie ta jedna, jedyna i ostatnia – Po co mi więcej?”. Ile jest mam, które wchodząc dopiero w chustoświat oglądały z niedowierzaniem inne mamy i zastanawiały się jak to jest możliwe, by posiadać tak dużo chust? W jakim celu? Gdzie one to wszystko trzymają? Ileż to pieniędzy! Też tak miałaś? A może ten etap nadal przed Tobą?
Język chustoświrki
Bardzo dużo osób zaczyna noszenie od chust budżetowych, często są to tzw. „pasiaki”, które dzięki kolorowym paskom wzdłuż całej długości chusty stają się pomocne w nauce motania. Bardzo często mama myśli, że tylko i wyłącznie ta jedna chusta zostanie z nimi do końca. Wszystko się zmienia, gdy widzimy ten błogi uśmiech i spokój na twarzach naszych dzieci. I wtedy się zaczyna... Mijają dni, tygodnie, miesiące cudownego noszenia i bliskości, a mama poznaje coraz więcej firm produkujących chusty, zaczyna mieć chciejstwa, chce wiedzieć więcej i motać więcej...
Zaczyna od „macanek”... „Przecież to tylko na chwilę, ponoszę sobie, zobaczę jak mota się w coś innego niż czysta bawełna, odeślę dalej i zapomnę”. Brzmi niewinnie, prawda? Niestety jak się domyślacie – tak się nie kończy. Jak każdy z nas wie – apetyt rośnie w miarę jedzenia! Macanki za macankami, aż po którychś pojawia się słynne „Muszę ją mieć”! No i mamy nowy wymarzony cel, szukamy naszego tzw. „DISO” (desperately in search of). Po drodze dowiadujemy się czym jest „legacy”, która chusta miała wypust w dzień narodzin dziecka i kolejne chciejstwo gotowe. Stos rośnie, a nam nadal mało. Nie jesteśmy w stanie osiągnąć stanu ZEN i poczuć, że nic więcej do szczęścia nam nie potrzeba. Chodzą legendy, że kiedyś jakaś chustoświrka osiągnęła ZEN, ale... niestety długo to nie trwało.
Czy ty jesteś chustoświrką?
Czy taki scenariusz jest Tobie znany? Może gdzieś już to słyszałaś? Bycie chustoświrką to nic innego jak hobby. Niektórzy odważnie nazwaliby to uzależnieniem – i słusznie, często staje się to stylem życia i nosi znamiona zbieractwa. Jedni fotografują, malują, zbierają znaczki, pamiątki z różnych zakątków świata, a chustoświrka kolekcjonuje swoje ukochane chusty.
Oczywiście wiemy, że nie sposób, by chustoświat pochłonął każdego. Wszystko zależy od tego jak mama będzie się czuć w chuście, jak skomplikowane będzie dla niej motanie chusty, czy w ogóle będzie to wygodne i zda egzamin, ale przede wszystkim to nasze dziecko wyznaczy nam te granice. Niestety nie wszystkie maluchy akceptują taki sposób noszenia. Jednak jeśli maluch zaakceptuje – do chustoświrstwa jeden krok!